Zawodnika pochodzącego z tak egzotycznych dla nas rejonów świata jak Afryka w Victorii Żmudź jeszcze nie było. Kibice, którzy mieli okazję oglądać mecze Victorii w tym sezonie najczęściej zadają pytanie: „Jak on się tutaj znalazł?”. Odpowiedź poznacie po przeczytaniu poniższej rozmowy.
Ezana Kahsay (ur. 1994) dotychczas w barwach Victorii rozegrał w IV lidze 3 mecze i zdobył 3 gole (stan na 09.09.2020).
Paweł Mazur: Pochodzisz z Erytrei, ale ostatnie lata spędziłeś w Stanach Zjednoczonych. Jak tam trafiłeś?
Ezana Kahsay: Urodziłem się w Erytrei, ale kiedy miałem dziesięć lat musiałem razem z mamą i siostrą opuścić kraj. Ojciec dostał powołanie do wojska, a my jako uchodźcy trafiliśmy do Etiopii. Spędziliśmy tam pięć lat i pojawiła się szansa na uzyskanie azylu w Stanach Zjednoczonych. Skorzystaliśmy z tej możliwości.
Jak wygląda sytuacja Erytrei jeśli chodzi o futbol?
Mój wujek pracuje tam jako trener. Wielokrotnie grał w drużynie narodowej i jest tam bardzo znany. Dzięki temu ja również jestem tam rozpoznawalny. W zeszłym roku miałem okazję wystąpić w barwach reprezentacji przeciwko Namibii w ramach eliminacji Mistrzostw Świata 2022. Organizacyjnie wypadło to kiepsko, ponieważ nie trenowaliśmy razem zbyt wiele i niestety przegraliśmy ten dwumecz (Erytrea przegrała oba mecze – 1:2 i 0:2 – przyp. red.). Kiedy sytuacja związana z pandemią się poprawi planowane są kolejne zgrupowania i mam nadzieję na kolejne występy.
Studiowałeś w Akron, skąd decyzja o wyborze akurat tego uniwersytetu?
Przede wszystkim jest to jeden z najlepszych uniwersytetów w kraju jeśli chodzi o poziom drużyny piłkarskiej, więc to był główny powód. Chciałem rozwijać się w tym kierunku, a tam miałem do tego bardzo dobre warunki. Grałem w drużynie Akron Zips przez cztery lata. Osiągaliśmy naprawdę niezłe wyniki. Regularnie graliśmy w ścisłych finałach College Cup (rozgrywki piłkarskie w USA pomiędzy uniwersytetami z całego kraju – przyp. red.). Bardzo dobrze wspominam ten czas.
Fanom koszykówki Akron kojarzy się przed wszystkim z LeBronem Jamesem (gwiazda NBA, obecnie zawodnik Los Angeles Lakers).
Zgadza się, urodził się tam i jest jednym ze sponsorów uniwersytetu na którym studiowałem. Miałem okazję kilka razy go spotkać, gdy przyjeżdżał do Akron spotkać się z rodziną i zagrać w baseball. Jest tam niesamowicie popularny i szanowany.
Po ukończeniu studiów uczestniczyłeś w drafcie (wybieranie nowych graczy do lig zawodowych, w USA praktykowane również m. in. w koszykówce, hokeju na lodzie) do zawodowej ligi Major League Soccer (MLS).
Tak, ale niestety nie zostałem wybrany i musiałem szukać klubu w inny sposób. Grałem w klubach z niższych lig USA i pojawiła się szansa wyjazdu do Szwecji. Nie zastanawiałem się długo i skorzystałem z tej opcji. Niestety na miejscu okazało się że jest mnóstwo problemów z formalnościami i przez dwa miesiące nie grałem w piłkę. Znajomy skontaktował mnie z menedżerem z Polski a on zaproponował mi klub w Waszym kraju. Tym sposobem w lutym bieżącego roku wylądowałem na testach w Concordii Elbląg (III liga grupa I – przyp. red.).
Jesteś w kontakcie z kolegami ze swoich poprzednich drużyn? Czy komuś z nich udało się dostać do MLS?
Tak, z kilkoma osobami mam kontakt. Spośród zawodników z którymi grałem, w MLS zagrali:
João Moutinho (nie mylić z portugalskim piłkarzem znanym z europejskich boisk – przyp. red.), Niko De Vera, Stuart Holthusen, Ben Lundt.
Wspomniałeś o testach w Elblągu. Twoje plany pokrzyżowała wtedy pandemia?
Concordia była zainteresowana podpisaniem ze mną umowy, ale wybuchła pandemia i później sprawa upadła. Gdy sytuacja z wirusem trochę się poprawiła to pojawiła się możliwość gry w Victorii Żmudź. Dla mnie najważniejsze było to żeby mieć możliwość regularnych występów na boisku, więc oczywiście zgodziłem się.
Jakie są Twoje wrażenia jeśli chodzi o dotychczasowy pobyt w Victorii? Nie miałeś problemów komunikacyjnych?
Od początku wszyscy są dla mnie bardzo mili i pomocni – prezes Wiesław Kasprzycki, trenerzy Piotr Moliński, Mariusz Sawa i koledzy z drużyny. Większość z nich mówi po angielsku więc nie ma problemu żeby się dogadać.
Z kim z drużyny najlepiej się dogadujesz poza boiskiem?
Nie chcę tutaj nikogo pominąć (śmiech). Bardzo dużo pomaga mi Damian Ścibior. Chodzę na siłownię w której prowadzi treningi. Jeśli chodzi o pozostałe osoby to przede wszystkim: Szymon Bielecki, Łukasz Bartnik i Kamil Przychodzień.
A jeśli chodzi o grę, to kto wywarł na Tobie najbardziej pozytywne wrażenie?
Ścibi (Damian Ścibior – przyp. red.) i Wojtek Stańczykowski. To moim zdaniem bardzo ważne postacie w naszej drużynie.
Obecnie mieszkasz w Lublinie. Miałeś już okazję trochę pozwiedzać?
Tak, Stare Miasto bardzo mi się spodobało. Widziałem pokaz fontann na Placu Litewskim. Lublin wygląda zdecydowanie lepiej w porównaniu do Elbląga. (śmiech)
Co w Polsce sprawia Ci najwięcej problemów?
Zdecydowanie najwięcej kłopotów sprawia mi język polski. Rozumiem coraz więcej, jednak z mówieniem jest już gorzej. Na szczęście w Lublinie dużo ludzi mówi po angielsku więc to dla mnie duże ułatwienie.
Na koniec opowiedz o swoich planach na przyszłość związanych z piłką.
W tym sezonie chcę powalczyć w barwach Victorii Żmudź o jak najwyższe miejsce w IV lidze, a indywidualnie oczywiście zdobyć trochę bramek. Później chciałbym spróbować swoich sił w wyższej lidze.
Rozmawiał: Paweł Mazur
Zdjęcia pochodzą ze strony klubowej drużyny Akron Zips oraz eastafro.com
Ciekawa historia, trzymam kciuki za Ezana.